Ogród Doświadczeń w Krakowie
- Wpis 3 sierpnia 2012
- Przez Marcin Fenger
- w Fotografia dziecięca
- 0
To super wybór na wycieczkę z dziećmi. W Ogrodzie Doświadczeń znajdują się urządzenia prezentujące zasady fizyki w wielu dziedzinach: optyce, mechanice maszyn prostych, hydrodynamice, hydraulice i akustyce. Szczegółowy opis urządzeń znajdziecie na stronie Ogrodu Doświadczeń. A teraz kilka zdjęć:
Industriada 2012 – Szyb Maciej w Zabrzu
- Wpis 3 lipca 2012
- Przez Marcin Fenger
- w Fotografia przemysłowa
- 0
INDUSTRIADA 2012 to jednodniowy śląski festiwal – wielkie święto zabytków przemysłowych, znajdujących się na Szlaku Zabytków Techniki i udostępnionych do zwiedzania. Gospodarze każdego obiektu przygotowali atrakcyjny program zwiedzania, zapewnili przewodników, przygotowali konkursy, atrakcje dla dzieci, zorganizowali lokalne koncerty, sztuki teatralne, pokazy taneczne, grill i napoje chłodzące. Na szlaku otwarto bezpłatną komunikację autobusową tak, by każdy mógł zwiedzić wybrane zabytki bez ponoszenia kosztów. Jednym słowem gruba i megaatrakcyjna impreza. Żałuję, że nie udało mi się odwiedzić wszystkich miejsc i że festiwal trwa tylko jeden dzień, a nie całe lato.
A teraz kilka słów o tym gdzie byliśmy i co widzieliśmy. Ze względu na duże zainteresowanie syna elektrotechniką, pierwszym odwiedzonym przez nas obiektem było Muzeum Energetyki w Łaziskach Górnych. Przywitano nas pomarańczami i podano żółte kaski ochronne. Po wejściu do Muzeum, Tadzio przetestował wielką tablice z zabytkowymi dzwonkami elektrycznymi. Po przyciśnięciu wybranego przycisku przy dzwoniącym dzwonku zapalała się żarówka. Poznaliśmy historię powstania żarówki, budowę projektora filmowego z lampą łukową i zwiedziliśmy wystawę zabytkowych komputerów. Przewodnik pokazał nam pierwsze pamięci komputerowe oparte o ferrytowe kuleczki. Nie mieści się to w głowie, że takie pamięci kiedyś produkowano ręcznie, a zamiast dysków twardych były kilometrowe zwoje perforowanej taśmy. Nostalgicznie spojrzałem na komputer ZX 81, od którego praktycznie zaczęła się era komputerów domowych. Następnie udaliśmy się do specjalnej sali na pokaz wyładowań energetycznych na izolacji i łuków elektrycznych. Największą atrakcją Muzeum Energetyki okazał się generator Tesli. Urządzenie wytwarzało napięcie rzędu miliona Voltów, co skutkowało metrowymi, przypominającymi prawdziwe pioruny, wyładowaniami w atmosferze. Takiemu wyładowaniu towarzyszył oczywiście duży hałas, o określonej częstotliwości, dlatego postanowiono sterować parametrami wyładowania komputerem z przystawką MIDI. Dzięki temu pioruny grały utwór muzyczny. Wrażenie było dosłownie i w przenośni piorunujące. Na terenie Muzeum nie zapomniano o najmłodszych. W salach Muzeum znajdowały się stanowiska, gdzie dzieci wraz z rodzicami mogli wykonać określone zadania np. odczytać lampą UV ukryty napis, znaleźć ciąg znaków skojarzony ze źródłami energii, obliczyć dobowe zużycie energii lub skorzystać z polowego telefonu by przekazać tajne hasło. Za każde zadanie otrzymywało się jedną literę, będącą częścią całego hasła. Hasłem okazało się być: ŚWIATŁO. Tadzio w nagrodę otrzymał miniaturową żarówkę z diodą led, świecącą w różnych kolorach. Na miejscu zobaczyliśmy także prezentację multimedialną i poznaliśmy proces produkcji prądu. Na miejscu zaaranżowane było studio fotograficzne przy agregacie prądotwórczym i w ciągu kilku minut można było otrzymać odbitkę. Duża atrakcją była ciemnia fotograficzna. Tadzio sam naświetlił papier fotograficzny, pod powiększalnikiem marki Krokus, a następnie włożył ją do wywoływacza. Zdumiony patrzył jak pojawia się obraz. Później włożył do przerywacza, utrwalacza i gotowe. No prawie, bo trzeba było jeszcze wysuszyć papier na żabkach do prania :). Co za super dzień – pomyślałem. Przed Muzeum stanął spalinowóz tak, by dzieci po drabince mogły do niego wejść. Pan maszynista tłumaczył do czego służą poszczególne guziki i wskaźniki. Kilka godzin minęło jak z bicza trzasł. Z Łazisk Górnych pojechaliśmy do Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego Guido w Zabrzu. Partnerem imprezy był Discovery Channel, który organizował liczne konkursy z nagrodami. Za dmuchanie balonu na czas otrzymałem latarkę led na dynamo – hurrra ! Zaraz obok stal żyroskop napędzany silnikiem – chyba taki na jakim trenują kosmonauci. Każdy dzieciak chciał na tej machinie się pokręcić, więc grzecznie stannęliśmy do kolejki. Kilka kroków dalej stały dwa namioty z komputerami domowymi sprzed 3 dekad. Dla znawców tematu napiszę, że można było zagrać w River Ride – to była pierwsza gra w jaką zagrałem kiedyś na Atari 800XL – kooosmos. Zaraz obok wejścia do Kopalni zorganizowano strefę dla najmłodszych. Można było rysować, jeździć na kucyku lub ułożyć makietę szybu z dużych kartonowych klocków. Niestety nie udało się zjechać do kopalni gdyż wymagało to wcześniejszej rezerwacji. Przegapiłem sprawę – trudno. Przy szybie ustawiona była duża scena na wieczorny koncert, jednak nie mogliśmy już dłużej zostać, bo czekała na nas maszyna parowa w Skansenie Królowa Luiza. Dzieci od razu weszły z mamą na wieżę szybową. Z względu na kontuzję kolana zostałem tym razem na dole. W końcu jak z góry dziecko macha to ktoś na dole musi odmachać :)) Później ruszyła maszyna parowa – niesamowite przeżycie. Mógłbym patrzeć jak to monstrum działa bez przerwy… Zobaczyliśmy także widowisko „Urodziny Parochwała”. Publika radośnie wykrzykiwała hasła wypisane na tablicach: NIECH ŻYJE LORD LORD, WIWAT WIWAT WIWAT. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi i jakże wielkie było zaskoczenie dzieci gdy dowiedziały się, że to nie koniec atrakcji. Podjechaliśmy na chwilę do domu po aparat fotograficzny, którego wcześniej świadomie nie zabrałem, a następnie obraliśmy kurs na Szyb Maciej w Zabrzu. Kompleks przemysłowy składający się z z budynku wagowni, wieży wyciągowej, szybu i działającej do dziś maszyny napędowej został wpisany do rejestru zabytków klasy A i poddany rewitalizacji. Szyb w chwili obecnej pełni rolę studni głębinowej z niesamowicie czystą i zdrową wodą. Przy ulicy znajduje się kran z ujęciem wody. Każdy może się jej napić do woli. Sercem tego zabytkowego kompleksu przemysłowego jest oczywiście maszynownia. Wewnątrz znajduje się dwubębnową maszyna wyciągowa z napędem elektrycznym. By napędzić silnik tej maszyny potrzebna jest odpowiednio wysoka moc. Napięcie trójfazowe jest niewystarczające by wymusić w uzwojeniach silnika wymagany prąd, dlatego w oddzielnym pomieszczeniu zainstalowano agregat generujący wysokie napięcie tzw. przetwornicę o stałej prędkości kątowej. Z uwagi na bardzo duże obciążenie statyczne przetwornicy, jej rozruch odbywa się stopniowo, aż do uzyskania prędkości roboczej. W piwnicy pod maszynownią znajduje się zespół urządzeń kompresora powietrza, zapewniający właściwe działanie hamulca pneumatycznego maszyny wyciągowej. Dzieci były zachwycone, gdy wielkie bębny zaczęły się kręcić…Przed maszynownia w ramach Industriaday posłuchąć można było bluesa, zjeść coś z grilla, zobaczyć wystawę prac fotograficznych i industrialne rzeźby ze złomu. Przy wejściu moją uwagę zwrócił duży cylinder z tłokiem maszyny parowej. Gdy się ściemniło szyb został podświetlony kolorowymi reflektorami. Iluminacja pierwsza klasa.
A teraz zapraszam na zdjęcia. Proszę Państwa – Szyb Maciej
Wielka Czantoria – wielka wyprawa
- Wpis 4 maja 2012
- Przez Marcin Fenger
- w Fotografia plenerowa
- 0
Wielka Czantoria to szczyt w Beskidzie Śląskim o wysokości 995 m n.p.m. Wydaje się niewiele, jednak różnica wysokości jest dość spora gdyż Ustroń-Polana, gdzie zaczyna się szlak leży na wysokości 389 m n.p.m. Do pokonania zatem jest 606 m wzniesienia czerwonym szlakiem wzdłuż nartostrady. W taką właśnie trasę wyruszyliśmy wczoraj z dziećmi. To była ich pierwsza taka wyprawa w życiu.
Muszę przyznać, że dzieci zaskoczyły rodziców kondycją. Tadzio jako pierwszy ruszył ostro w górę.
W dole pozostawiliśmy stację kolejki. Widok robił się coraz bardziej ciekawy.
Niestety siły szybko nas opuściły, więc trzeba było zrobić pierwszą przerwę na uzupełnienie płynów :)
Fajnie się siedziało, ale trzeba wspinać się dalej…
W tym własnie momencie zadzwoniłem do Artura Strąk z informacją, że niezbędna jest butla z tlenem :)
Uff, jest już stacja kolejki i można wciągnąć snikersa i minirogaliki babuni :)
Nic to, trzeba iść na sam szczyt…
Po drodze rzut okiem na mapę
Pozostało jeszcze 200m i od razu pojawia się uśmiech na twarzy
No i mamy szczyt – HURAAAAA !
Czas na piknik
Na szczycie trochę się zasiedzieliśmy i po zejściu do stacji okazało się, że spóźniliśmy się 15 min. na ostatni zjazd… I co teraz? Zejście na nogach :/
I ostatni odpoczynek na nartostradzie
Dzieci były bardzo dzielne. Ominął je zjazd kolejką, dlatego w nagrodę pojechaliśmy jeszcze do Wisły na karuzele, watę cukrową i lody.
Jak się okazało Radek zachował jeszcze sporo sił na szaleństwo w kuli :)
Najnowsze komentarze